Prawdziwy Kebab


Nie pamiętam kiedy zjadłem pierwszego kebaba. Ale pierwszy PRAWDZIWY KEBAB był pyszny! Skwar, turecki targ, dookoła zapach przypraw. Mała jadłodajnia dla tubylców, a w niej rozkosz mięsnego podniebienia. Stara kobieta wysmażająca na wielkiej blasze placki, świeże baranie mięso kręcące się na rożnie, działające na mnie niczym wahadło hipnotyzera i ten piękny uśmiech Turka, który oświadczył mi, że jestem pierwszym białym człowiekiem w jego przybytku. Talerz ostrych papryczek, ajran, cynamonowa herbata i ta zawinięta w papier kulinarna rozkosz! To sprawiło, że zakochałem się. Ten blog jest swego rodzaju przewodnikiem po Warszawskich kebabowniach (których jest naprawdę dużo w stolicy Polski), a ja, jako przewodnik poszukuję tego ideału.

poniedziałek, 23 września 2013

Kebab na skrzyżowaniu Sobieskiego i Nałęczowskiej

na cienkim, kurczak, łagodny
ocena: 3,2
  

  Clint Eastwood podczas wywiadu telewizyjnego zapytany przez dziennikarkę co w nim jest takiego, że tak lecą na niego babeczki, zamiast odpowiedzieć wprost sięgnął do kieszeni swojej skórzanej kurtki. Wyjął z niej Marlboro w miękkiej paczce i pstryknięciem palcami w spód sprawił, że papieros po zrobieniu obrotu w powietrzu trafił wprost do jego ust. Następnie drugą ręką sięgnął do spodni po benzynową zapalniczkę i trikowym ruchem uruchomił płomień. Odpalił ze swoim klasycznym przymrużonym okiem, zaciągnął się i kiedy wreszcie wypuścił dym odpowiedział dziennikarce krótko:
  - Nie wiem.


  Pan z kebabu przy Sobieskiego niestety nie miał tyle uroku co Clint i szluga wniesionego na zaplecze oraz nieumycia rąk wybaczyć mu nie mogę. Preparowanie kanapki odbywało się gołymi rękoma i rozważałem przerwanie transakcji, ale przypomniałem sobie dewizę, credo tego blogowego przedsięwzięcia: wszystkie kebaby w mieście...


  Co drzemie w tych rekinach gastronomi, że kompletnie olewają takie elementy? Nie wiem. Natomiast na pewno kebsa więcej tam nie tknę.
  To był chyba pierwszy kebab w moim życiu, w którym nie było grama jakiejkolwiek przyprawy. Nawet soli! Wkładka warzywna nawet przyzwoita, ale co z tego, skoro wszystko zalane jakąś zabarwioną na biało wodą?


  Zapakowane na wynos niechlujnie, śmierdzące przypalonym tłuszczem. Właściciel miał chyba specjalnie wyselekcjonowane mięso ultra tłustych kurczaków z fermy GMO. Kura skrzyżowana z golonką. Opierzona golonka! Wiem, płynę.
  Oferowanych frytek nie zamówiłem. Bałem się.