Prawdziwy Kebab


Nie pamiętam kiedy zjadłem pierwszego kebaba. Ale pierwszy PRAWDZIWY KEBAB był pyszny! Skwar, turecki targ, dookoła zapach przypraw. Mała jadłodajnia dla tubylców, a w niej rozkosz mięsnego podniebienia. Stara kobieta wysmażająca na wielkiej blasze placki, świeże baranie mięso kręcące się na rożnie, działające na mnie niczym wahadło hipnotyzera i ten piękny uśmiech Turka, który oświadczył mi, że jestem pierwszym białym człowiekiem w jego przybytku. Talerz ostrych papryczek, ajran, cynamonowa herbata i ta zawinięta w papier kulinarna rozkosz! To sprawiło, że zakochałem się. Ten blog jest swego rodzaju przewodnikiem po Warszawskich kebabowniach (których jest naprawdę dużo w stolicy Polski), a ja, jako przewodnik poszukuję tego ideału.

wtorek, 19 lutego 2013

Kebab 'Nefretete', ul. Puławska 20


cienki, baran, łagodny
ocena: 8,4


  Jest środek zimy i jedyne o czym myślę, to słoneczne wakacje. Gdzieś w miarę daleko. Musi być morze, fajne żarcie i roaming na tyle drogi, żeby nie mieć chęci odbierania telefonu. Od paru lat wszystkie tego typu aktywności organizuję sam: przeloty, akomodację, ubezpieczenie, bez narzutu biura podróży. Widzę same plusy takiego rozwiązania. Jest taniej, frajda z działania i kombinowania, jest się bliżej ludzi, autochtonów z ziemi, do której jedziesz. Próbujesz miejscowe przysmaki, nie trzyma Cię żaden rygor, czujesz zew podróżowania!
  Nieświadomy tych miłych wrażeń pełnych niespodzianek wojaży wybrałem się kiedyś na wakacje all inclusive do arabskiego kraju. Wszystko w cenie, bezpiecznie i to all inclusive - magiczne słowo kojarzące się z luksusem. Przyczepili mi jakąś opaskę na nadgarstek, zabronili zdejmować, ustawili plan dnia, a rezydentka zwracała się do mnie jak do dziecka, które samodzielnie nie jest w stanie niczego wykonać. No i co to za przyjemność? W hotelu grubi Szwedzi, pijani Polacy, starzy Niemcy i działające na nerwy dziewczynki - animatorki, namawiające co kwadrans do gry w łapki. I ja jeszcze za to zapłaciłem!
  Jak 'wszystko w cenie' to wszystko! A na żaden obiad nie było kebabu. Nie umiem tego wyjaśnić. Może to jest zbyt drogie danie do włączenia w jadłospis wakacyjnych leni klasy średniej Unii Europejskiej?
  
  Tu miał być taki ciekawy wstęp od podróżowania do Egiptu, po zwiedzanie grobowców, a szczególnie grobowca królowej Nefretiti, ale link wydaje mi się na tyle słaby (poza tym w Egipcie nie byłem), że od razu przejdę do sedna. Kebab Grill Bar Nefretete. To jest temat dzisiejszej recenzji.





  Jeśli ktoś był kiedyś w jadłodajni dla lokalsów w bocznych uliczkach Stambułu to ten sam klimat poczuje w Nefretete. Niby czysto, ale nie jesteś pewien, kilka świecidełek przy kasie, dziwne ułożenie pomieszczeń i pan, który jest miły i uśmiechnięty. I podaje naprawdę niezłą kanapkę! Szczerze mówiąc nie dawałem dużych szans temu miejscu. Ale jak to zwykle, pozory mylą! Miło się rozczarowałem.
  Była straszna śnieżyca, późno, do domu jeszcze kawał drogi. A tu taka przystań dla zbłądzonych.





  Wszystko było na swoim miejscu. Smaczne i pachnące. Poczułem miły relaks i przyjemność z posiłku. O to w tym właśnie chodzi! Nie obżerać się jak prosię frytkami z darmowych stołów na wycieczkach w cztero-gwiazdkowych hotelach, tylko otworzyć oczy, krzyknąć 'Ahoj!' przygodzie i p-r-ó-b-o-w-a-ć!
  W sporadycznych przypadkach dotknąć może jedynie klątwa faraona, pewnie w grobowcu Nefretiti też, ale zdecydowanie nie w Nefretete na warszawskiej Puławskiej. Miejsce z klimatem arabskiej codziennej jadłodajni. Zwyczajnej. Najbardziej jak to możliwe! Wrócę tam.

6 komentarzy :

  1. Przy okazji wizyty tam kebab podała mi pani, zza pleców której wyglądał srogi szef; miała tak smutne spojrzenie, że radość - z rzeczywiście bardzo smacznego kebaba - zasnuło mi współczucie dla trudnej doli sprzedawców tureckich przysmaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jasyr wzięta widocznie przez tego perskiego oprawcę była ta kobieta!
      Możemy się spiknąć tutaj na blogu, by ją odbić! Hej szable w dłoń!
      Łuki w juki a łupy wziąć w troki!

      Usuń
  2. Czy ktokolwiek wie, gdzie przeniósł się (daj Boże) Jafar/Nefretete? Po podniesieniu czynszu, musieli zwinąć manatki i cześć. Nie mogę namierzyć nowej lokalizacji. Przyjeżdżałem tu z Żoliborza. Tęsknię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nir mam pojęcia, ale jestem w bardzo podobnej sytuacji do ciebie. Tęsknię za tym kebabem. Jeśli poznasz jego lokalizację, to daj znać tu proszę.

      Usuń
    2. Też tęsknię. Odszedł... Ale żyje w naszych sercach!

      Usuń
  3. I ja - wraz z całą rodziną - tęsknię za tym barem, za potrawami, za miłymi ludźmi, którzy tam pracowali. Trochę mi przykro, że nawet stali klienci nie zostali uprzedzeni o likwidacji baru. Ale chętnie powędrowałbym czasem za nimi, gdybym wiedział dokąd...

    OdpowiedzUsuń