Na cienkim, baranina, łagodny
Ocena: 4,8/10
Już wyobrażam sobie skrzywione miny na twarzach części czytelników. Oświadczam: zjadłem kebab (a w zasadzie wyrób kebabopodobny) na Dworcu Zachodnim w Warszawie. I żyję. Ale od początku.
Minąłem 'Casablancę' idąc dość szybkim marszem. Nie zauważyłem jej. Zatrzymałem się. Nozdrza zadrżały, a do głowy trafił sygnał: 'kod 654delta 78: masz opiekanego barana niedaleko'. Receptory jeszcze mnie nie zawiodły, więc obróciłem się na pięcie i przedzierając się przez grupkę Białorusinów wszedłem do przybytku. Oczy zwilgotniały ze wzruszenia wywołanego widokiem dwóch powoli obracających się rożnów. Sięgnąłem po portfel...
Turek, były sztangista z urazem kręgosłupa (na oko jakieś 160kg) olał mnie. Chrząknąłem. Raczył podejść i poświęcić odrobinę swojego cennego czasu zużywanego głównie na wypuszczanie z siebie nieopisanych ilości potu. Mógłby się uwijać szybciej, zwłaszcza, że w lokalu roiło się od wygłodniałych pasażerów kolei, a klimatyzacja chyba się popsuła.
W zasadzie to było tak gorąco, że lód, który był w lodówce, spokojnie możnaby sprzedawać jako wodę mineralną.
Po uroczej chwili w upalnej 'Casablance' otrzymałem takie oto dzieło:

Jedyne czego byłem pewien, to to, że mięso jest świeże. Obrót olbrzymi z racji ilości pasażerów, więc i ruszty zmieniane bardzo często. To dało się wyczuć, bo dawno tak delikatnie mięsko nie przeszło przez mój organizm. Ale poza tym to porażka. Nawet nie chce mi się pisać. Kapusta, plasterek ogórka, cebula, mięso i średnia bułka. Zapchasz się i nie umrzesz. To powinno być ich hasło.
Zastanawiam się czasem co powoduje tymi Turkami, że tak kładą lachę na przyprawianie i jakość dodatków. Wyobrażam sobie, że opcja z kapustą i jednym plasterkiem ogórka jest tańsza, ale na miłość boską to nie jest to, co oni jedzą u siebie. Ja mogę dopłacić, nie wiem, 'kebab deluxe', czy coś, ale niech będzie taka opcja chociaż.
Miałem przez chwilę wrażenie, że mnie rozpoznali, pożeracza kebabów, ale to było tylko wrażenie...