
Klasycznie na cienkim cieście, baranina z łagodnym sosem, oraz upragnione papryczki i Ayran.
Ocena: 6/10
Gorący czerwcowy dzień. Przechadzam się po centrum mojego miasta zmęczony po pracy w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłbym napełnić pimpusia. Sygnał z żołądka powędrował do dyńki, która po kilku sapnięciach i puszczeniu zwiewnej chmurki przez ucho puknęła zdecydowanie w czoło (od wewnątrz) przypominając o tym jednym, jedynym daniu, które kiedy o nim myślę, przywołuje na moją twarz uśmiech: tłustym, mięsistym kebsie!
Skierowałem się w stronę dawnego hotelu Forum, dzisiaj Novotel, gdyż ktoś kiedyś mi powiedział, że tam jest godnie. Że tam potrzeba kebabożercy zostanie zaspokojona. Ślinianki wyprodukowały trochę śliny... Przekroczyłem próg Egiptu i wszystko tam było na miejscu. Kręcące się na rożnach mięsa, wsyatwione talerze z przysmakami i śniady pan za ladą. Ach marzenie...
I na tym w zasadzie się skończyło...
Nie było wolnych miejsc; na dworze wystawiono raptem dwa stoliki. Słownie: dwa. No trudno, myślę sobie, usiądę na murku obok. Złożyłem zamówienie, zasiadłem, a za kilka chwil symaptyczna rosjanka przyniosła herbatkę. To fajne. Lubię ją dostawać. Zaraz wjechał Ayran, papryczki i danie główne - Kebab.

Droga przez mękę. Mięso całkiem, całkiem, natomiast jakoś tak przyprawione po europejsku. W zasadzie oprócz mięsa, to niewiele znalazłem w środku. A szukałem wnikliwie! Troszkę pomidora, troszkę ogórka. Ale miałem wrażenie, jakby te warzywa były z zupełnie innej bajki. Niby powinny pasować, a jednak chciały uciec! O placku o smaku opłatka nie wspomnę.
Łagodny sos wybrałem z premedytacją. Pikanterii miały dodać papryczki, które okazały się totalnym niewypałem. Zadziorna ostrość została zamieniona na mierną kwaśność. Liczyłem na to, że na zmianę będę się zaostrzał i łagodniał za pomocą Ayranu, a tu niewypał.
W tym miejscu możemy przejść do rzeczonego Ayranu. Bezsmakowy! Wybitnie rzadki. Jakby ktoś wlał wodę do najtańszego artykułu z mleczarni z Garwolina. Bez ociupiny jakiejkolwiek przyprawy!
Herbata też była do dupy.
Zastanawiacie się pewnie, czemu nota to aż 6. Już spieszę z wyjaśnieniami. Wszystko było świeże i lekkostrawne. To miłe wyjść z knajpy i czuć jednocześnie najedzenie i możliwość poruszania się bezproblemowego. Mit o tym, że w centrum Warszawy nie ma dobrych kebabów został podtrzymany. Ja go obalę! Mam kilka typów. Ale to w kolejnych recenzjach.
Podsumowując: nie polecam Egiptu.
a ja polecam - właśnie z powodu braków problemów żołądkowych. W ścisłym centrum nie ma nic lepszego!
OdpowiedzUsuńJadłem dzisiaj kebab z baraninką super i ta herbatka.
OdpowiedzUsuńAdam z Działoszyna.
Przychylę się do opinii autora. Zarówno kebab z kurczakiem, jak i falafel niesmacznie doprawiony. Kurczak przesolony, falafel wręcz przeciwnie a do tego tłusty jak cholera.
OdpowiedzUsuńNa plus: bardzo miła, uprzejma i uśmiechnięta obsługa.
Co z tego, skoro po zjedzeniu połowy, oba dania wylądowały w koszu.
Nie polecam.
Paweł