Prawdziwy Kebab


Nie pamiętam kiedy zjadłem pierwszego kebaba. Ale pierwszy PRAWDZIWY KEBAB był pyszny! Skwar, turecki targ, dookoła zapach przypraw. Mała jadłodajnia dla tubylców, a w niej rozkosz mięsnego podniebienia. Stara kobieta wysmażająca na wielkiej blasze placki, świeże baranie mięso kręcące się na rożnie, działające na mnie niczym wahadło hipnotyzera i ten piękny uśmiech Turka, który oświadczył mi, że jestem pierwszym białym człowiekiem w jego przybytku. Talerz ostrych papryczek, ajran, cynamonowa herbata i ta zawinięta w papier kulinarna rozkosz! To sprawiło, że zakochałem się. Ten blog jest swego rodzaju przewodnikiem po Warszawskich kebabowniach (których jest naprawdę dużo w stolicy Polski), a ja, jako przewodnik poszukuję tego ideału.

środa, 11 czerwca 2014

Kebab ‘Diana’, obok metra Świętokrzyska

na cienkim, kurczak, mieszany
ocena: 3,7/10


  Kochamy oceniać! Idol, Taniec z gwiazdami, Kebab na Lodzie!!! Rekordy i ekstrema to właśnie to, czym oprócz tureckich kanapek karmi się lud kraju nad Wisłą. Dzisiaj o tych naj, naj. Celebrytach znikąd. Względnie interesujących…
  Przy okazji tego tematu znalazłem ciekawą informację. Wiecie gdzie jest najwięcej grubasów? Ameryka to pikuś w porównaniu z tym miejscem. To miejsce jest daleko, daleko stąd. Kebabów tam na pewno nie ma. Są za to szczęśliwe grubasy w palmowych chatkach na wyspie zwanej zwyczajowo przez Brytoli ‘Pleasant Island’. To miejsce, o którym mówię znajduje się wiele mil morskich na wschód od Papui - Nowej Gwinei. To Republika Nauru.

źródło: urodaizdrowie.pl

  Wyobraźcie sobie 95% populacji ‘cierpiącej na otyłość’. Dlaczego cierpiącej? Daleki jestem od poddania się temu lobby miłośników słodzików i siłowni. Są grubi i szczęśliwi!
  Połączony tą energią dużej ilości węglowodanów i tłuszczy postanowiłem choć trochę zbliżyć się do tuszy przeciętnego Nauruczyka. Zjadłem kebsa w "najlepszym kebabie w mieście". (Dane wg Gazety Wyborczej z 2003 roku!)


  Jeśli ten kebab był najlepszy, to faktycznie kiedy przeprowadzano wyżej wymieniony plebiscyt. Był najlepszy, bo innego nie było! Kebsowy boom szacuję na przełom 2006/07 r., czyli dobre kilka lat po nadaniu tego nieszczęsnego, tabloidowego tytułu: I miejsce w Warszawie.
  Cienizna. Nie ciasto! Całość! Cienizna po bandzie. Szybko się gryzie, żeby nie skupiać się specjalnie na smaku. Kapusta jakaś bardziej parszywa niż zwykle. Rozlatuje się to wszystko. Ostatni kęs wyjada się z papierka, bo sos przecieka.
  Nie polecam. Jedynie desperacja lub kurs surwiwalu mogą Cię usprawiedliwić. Jak zgłodniejesz, przejdź na drugą stronę Marszałkowskiej i weź kebsa z budki. Tylko z budki przy wejściu do metra, a nie z ‘Alibaby' w miejscówce po sexshopach bardziej na prawo! Tam jest gorzej niż w ‘Dianie’!