Prawdziwy Kebab


Nie pamiętam kiedy zjadłem pierwszego kebaba. Ale pierwszy PRAWDZIWY KEBAB był pyszny! Skwar, turecki targ, dookoła zapach przypraw. Mała jadłodajnia dla tubylców, a w niej rozkosz mięsnego podniebienia. Stara kobieta wysmażająca na wielkiej blasze placki, świeże baranie mięso kręcące się na rożnie, działające na mnie niczym wahadło hipnotyzera i ten piękny uśmiech Turka, który oświadczył mi, że jestem pierwszym białym człowiekiem w jego przybytku. Talerz ostrych papryczek, ajran, cynamonowa herbata i ta zawinięta w papier kulinarna rozkosz! To sprawiło, że zakochałem się. Ten blog jest swego rodzaju przewodnikiem po Warszawskich kebabowniach (których jest naprawdę dużo w stolicy Polski), a ja, jako przewodnik poszukuję tego ideału.

piątek, 23 września 2011

VietTown na skrzyżowaniu Radarowej i Lechickiej



na talerzu, kurczak, frytki
ocena: 5,7/10

Kebab jest w mojej opinii daniem ekumenicznym. Jest szeroko rozpoznawany, lubiany w zasadzie przez wszystkich mięsożernych. W większości w konsumpcji nie przeszkadza nawet arabski rodowód! Może dziwne stwierdzenie, ale w tym kraju dla pewnej części społeczeństwa faktycznie może być to problem. Kebab ponad podziałami! Jakież to wspaniałe, że porcja podsmażonego mięsa zawinięta w naleśnik potrafi jednać.
Zauważyła to także największa mniejszość narodowa w Polsce, a mianowicie wietnamska. To przedziwne uczucie (wierzcie mi na słowo) zamawiać kebab w miejscu, w którym od dłuższego czasu zachwycasz się zupą pho z wołowiną, albo indykiem na gorącym półmisku. Na samym końcu karty dań (nawet pod pozycją: pałeczki 50 gr) mój wzrok został przykuty przez te pięć magicznych liter. K-E-B-A-B. No więc ahoj przygodo! Zamówiłem.


Podczas zamawiania postanowiłem nic nie sugerować pani przy kasie (młodej dziewczynie, brunetce, dość zabawnie naburmuszonej). Mam na myśli to, że nie naprowadzałem czy bardziej ostry czy łagodny, czy bułka czy pita, nie! Wystarczyło hasło 'kebab'. Pani tipsem wstukała na kasie cyfry i stonowanym rykiem (tak, to możliwe) dała znak śniademu kucharzowi, żeby działał. Rezultat możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej.
Z pełnym uśmiechem podjąłem talerz. 'Wyrób kebabopodobny' przeszło mi przez myśl. 'Ładowanie baterii, energia', przeszło mi przez myśl 6 milisekund później.
Już pierwsze kęsy pozwoliły mi poczuć, że ze świeżością wszystko jest ok. Kurczak doprawiony bardziej na sposób daleko azjatycki niż bliskowschodni, ale to nawet miało swój urok. French fries, jak nazywają ten przetwór ziemniaczany Anglicy, bardzo dobry. Wysmażone pysznie. Do picia zamówiłem amerykański napój: Fantę. Talerz był chiński, sztućce z Indii, wiatrak, który mnie chłodził z Tajwanu, przodkowie pani kasjerki na oko pochodzili ze stepów akermańskich, knajpa wietnamska, a w radiu leciała włoska piosenka.
I ta nieśmiertelna polska kapusta...

czwartek, 23 czerwca 2011

Kebab 'Casablanca' w podziemiach Dworca Zachodniego


Na cienkim, baranina, łagodny
Ocena: 4,8/10

Już wyobrażam sobie skrzywione miny na twarzach części czytelników. Oświadczam: zjadłem kebab (a w zasadzie wyrób kebabopodobny) na Dworcu Zachodnim w Warszawie. I żyję. Ale od początku.
Minąłem 'Casablancę' idąc dość szybkim marszem. Nie zauważyłem jej. Zatrzymałem się. Nozdrza zadrżały, a do głowy trafił sygnał: 'kod 654delta 78: masz opiekanego barana niedaleko'. Receptory jeszcze mnie nie zawiodły, więc obróciłem się na pięcie i przedzierając się przez grupkę Białorusinów wszedłem do przybytku. Oczy zwilgotniały ze wzruszenia wywołanego widokiem dwóch powoli obracających się rożnów. Sięgnąłem po portfel...
Turek, były sztangista z urazem kręgosłupa (na oko jakieś 160kg) olał mnie. Chrząknąłem. Raczył podejść i poświęcić odrobinę swojego cennego czasu zużywanego głównie na wypuszczanie z siebie nieopisanych ilości potu. Mógłby się uwijać szybciej, zwłaszcza, że w lokalu roiło się od wygłodniałych pasażerów kolei, a klimatyzacja chyba się popsuła.
W zasadzie to było tak gorąco, że lód, który był w lodówce, spokojnie możnaby sprzedawać jako wodę mineralną.
Po uroczej chwili w upalnej 'Casablance' otrzymałem takie oto dzieło:


Jedyne czego byłem pewien, to to, że mięso jest świeże. Obrót olbrzymi z racji ilości pasażerów, więc i ruszty zmieniane bardzo często. To dało się wyczuć, bo dawno tak delikatnie mięsko nie przeszło przez mój organizm. Ale poza tym to porażka. Nawet nie chce mi się pisać. Kapusta, plasterek ogórka, cebula, mięso i średnia bułka. Zapchasz się i nie umrzesz. To powinno być ich hasło.
Zastanawiam się czasem co powoduje tymi Turkami, że tak kładą lachę na przyprawianie i jakość dodatków. Wyobrażam sobie, że opcja z kapustą i jednym plasterkiem ogórka jest tańsza, ale na miłość boską to nie jest to, co oni jedzą u siebie. Ja mogę dopłacić, nie wiem, 'kebab deluxe', czy coś, ale niech będzie taka opcja chociaż.
Miałem przez chwilę wrażenie, że mnie rozpoznali, pożeracza kebabów, ale to było tylko wrażenie...

sobota, 18 czerwca 2011

Kebab Egipt, na tyłach hotelu Novotel w centrum



Klasycznie na cienkim cieście, baranina z łagodnym sosem, oraz upragnione papryczki i Ayran.
Ocena: 6/10

Gorący czerwcowy dzień. Przechadzam się po centrum mojego miasta zmęczony po pracy w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłbym napełnić pimpusia. Sygnał z żołądka powędrował do dyńki, która po kilku sapnięciach i puszczeniu zwiewnej chmurki przez ucho puknęła zdecydowanie w czoło (od wewnątrz) przypominając o tym jednym, jedynym daniu, które kiedy o nim myślę, przywołuje na moją twarz uśmiech: tłustym, mięsistym kebsie!
Skierowałem się w stronę dawnego hotelu Forum, dzisiaj Novotel, gdyż ktoś kiedyś mi powiedział, że tam jest godnie. Że tam potrzeba kebabożercy zostanie zaspokojona. Ślinianki wyprodukowały trochę śliny... Przekroczyłem próg Egiptu i wszystko tam było na miejscu. Kręcące się na rożnach mięsa, wsyatwione talerze z przysmakami i śniady pan za ladą. Ach marzenie...
I na tym w zasadzie się skończyło...
Nie było wolnych miejsc; na dworze wystawiono raptem dwa stoliki. Słownie: dwa. No trudno, myślę sobie, usiądę na murku obok. Złożyłem zamówienie, zasiadłem, a za kilka chwil symaptyczna rosjanka przyniosła herbatkę. To fajne. Lubię ją dostawać. Zaraz wjechał Ayran, papryczki i danie główne - Kebab.


Droga przez mękę. Mięso całkiem, całkiem, natomiast jakoś tak przyprawione po europejsku. W zasadzie oprócz mięsa, to niewiele znalazłem w środku. A szukałem wnikliwie! Troszkę pomidora, troszkę ogórka. Ale miałem wrażenie, jakby te warzywa były z zupełnie innej bajki. Niby powinny pasować, a jednak chciały uciec! O placku o smaku opłatka nie wspomnę.
Łagodny sos wybrałem z premedytacją. Pikanterii miały dodać papryczki, które okazały się totalnym niewypałem. Zadziorna ostrość została zamieniona na mierną kwaśność. Liczyłem na to, że na zmianę będę się zaostrzał i łagodniał za pomocą Ayranu, a tu niewypał.
W tym miejscu możemy przejść do rzeczonego Ayranu. Bezsmakowy! Wybitnie rzadki. Jakby ktoś wlał wodę do najtańszego artykułu z mleczarni z Garwolina. Bez ociupiny jakiejkolwiek przyprawy!
Herbata też była do dupy.
Zastanawiacie się pewnie, czemu nota to aż 6. Już spieszę z wyjaśnieniami. Wszystko było świeże i lekkostrawne. To miłe wyjść z knajpy i czuć jednocześnie najedzenie i możliwość poruszania się bezproblemowego. Mit o tym, że w centrum Warszawy nie ma dobrych kebabów został podtrzymany. Ja go obalę! Mam kilka typów. Ale to w kolejnych recenzjach.
Podsumowując: nie polecam Egiptu.

wtorek, 31 maja 2011

Kebab 'Nibel', ul. Dickensa 16, budka 11


Kebab na cienkim cieście, baranina łagodny
ocena: 8,3/10

Jakiś czas temu jadłem 4 budki dalej i różnica w smaku jest na korzyść właśnie Nibel-a. Dobra baranina i smaczny sos na bazie gęstego jogurtu. Właścicielom, Armeńczykom, udało znaleźć się konsensus między ostrym mięsem i łagodzącym jego smak sosem. Świeże pomidory i ogórek, dobra surówka, mięso dobrej jakości. Nie ma się do czego przyczepić. Gabaryt też dobry.
Wkurza mnie w Warszawskich kebabach najczęściej to, że gdy mam ochotę po prostu na przekąskę, to nie mam opcji kanapki. Zazwyczaj jest zawartości dużo (co powinno niby cieszyć), natomiast pod koniec szkoda mi wyrzucić, a dochodzę do granic moich możliwości. W Nibel-u znaleźli rozwiązanie właśnie w tym aspekcie i to bardzo dobrze. Jest dużo, ale nie za dużo!
Przeszkadzał mi jedynie brak ayranu. Pan mnie zapewniał, że 'jutro będzie'. Zazwyczaj tak mówią. Co mi po tym, skoro ja jestem tu i teraz i właśnie TERAZ mam ochotę na ten kefir.
Reasumując nie zawiedzecie się jedząc w budce nr 11 przy skrzyżowaniu Dickensa - Skarżyńskiego. Godny polecenia!

czwartek, 26 maja 2011

Kebab 'Zaman Spice' ul. Dickensa 16, budka nr 7


Kebab 'Zaman Spice' ul. Dickensa 16, budka nr 7

na cienkim, kurczak, łagodny
ocena: 6,9/10

Pan był bardzo sympatyczny, z uśmiechem przywitał mnie w swoim stoisku. Przepraszał mnie jak mógł, że nie mogę zamówić picia ani baraniego mięsa, ale otwarcie oficjalne ma dopiero 1 czerwca i nie dowieźli mu jeszcze towaru. Mimo to skusiłem się, bo warzywa wyglądały w lodówce zachęcająco. Dostałem sporo pomidora, trochę ogórka, trochę kapusty (bardzo świeża) i całkiem niezłe mięso. Trafiłem na promocję (tzw. wabik), czyli w cenie małego dostałem XL.
Właściciel wyglądał profesjonalnie, chyba Armeńczyk, mówił nieźle po Polsku, a to, co przybiło moją szczególną uwagę, to niesamowita dbałość o czystość całej kuchni i samego lokalu. Kanapka smaczna, nie powiem, ale wciąż za mało tego arabskiego, ziołowego aromatu. Wybaczam to, bo biznes dopiero się rozwija, ale uwierzyłem właścicielowi, że będzie dużo lepiej i smaczniej. W przyszłości pewnie sprawdzę. Jak na tak ograniczone środki, to muszę przyznać, że jestem całkiem zadowolony. Smacznie, ale jakoś tak bez polotu...

Kebab 'Pamukkale' ul. Grójecka 60

Kebab Pamukkale na Grójeckiej, naprzeciwko Och!teatr.

miękkie ciasto, baranina, łagodny.

5,5/10

Fajne wnętrze, pachnie całkiem przyjemnie, kebab zawinięty jak należy, nic nie kapie, ale mięso i placek totalnie bez smaku, sos to majonez i ta nieśmiertelna kapusta... Także dobrze się zapowiadało, a wyszła kaszanka. To i tak wysoka nota, a to za perfekcyjne złożenie wszystkiego w całość. Forma wygrała z treścią. Szkoda.

Kebab Grand, skrzyżowanie Hynka i Al. Krakowskiej



kebab na skrzyżowaniu Hynka i Al. Krakowskiej pyszny!
daję 8,1/10
wziąłem kurczaka na cienkim z łagodnym sosem i był świetny! świeże warzywa, dużo ogórka, sos pachniał miętą, a kurczak idealnie miękki. całość przypieczona opiekaczem chrupała w ustach.
po zjedzeniu czułem jedynie rozkosz i żal, że nie wziąłem opcji xxl!

idealna przekąska po zwiedzaniu bemowskich pubów!

ocena może być delikatnie zawyżona, bo w głowie szumiały procenty, ale mój zmysł kebabowy podpowiada, że niewiele mijam się z prawdą. całkiem polecam!

'Adam' - Hale Banacha

kebab 'Adam' na Hali Banacha - 5/10 punktów.

1 plasterek pomidora
1 plasterek ogórka
kapusta biała głównie (na szczęście świeża) i średnio doprawione mięso.

natomiast za 7 zł, co jest ceną dobrą.
pan Turek mi się żalił, że kilo surówki stoi teraz po 4 zł, dlatego musiał podwyższyć cenę z 5 zł.
generalnie się najesz, ale nie posmakujesz. typowy kebab po polsku.
krzyczał do mnie: Napchasz się!!! Ale to wszystko, co mogę Ci zaoferować...

Pierwszy post

Spore wsparcie i niezliczona ilość zachęt różnych znajomych skłoniły mnie do założenia tego bloga. Będę prezentował tu recenzje warszawskich kebabów. Nie ma co ukrywać. Poszukiwanie tego idealnego to jak szukanie igły w stogu siana, jednak w moich oczach ta swoista kanapka jest obok schabowego najpopularniejszym daniem w naszym kraju.

Skala ocen prezentowanych przeze mnie, to od 1 do 10. Oczywiście ktoś może się z oceną nie zgodzić, jednak liczę na to, że niektórzy czytelnicy mi zaufają i zdecydują się jeść lub nie jeść w konkretnym, prezentowanym miejscu.

Postaram się także zamieszczać zdjęcia, ale nie obiecuję, że będą przy każdym wpisie.

Zapraszam do lektury.